SDP SDP
273
BLOG

O Andrzeju Lepperze i szansach nowych tytułów - rozmowa dnia

SDP SDP Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Z Aleksandrem Z. Zioło o sile mediów, Andrzeju Lepperze, braku edukacji medialnej i szansach na sukces nowych tytułów prasowych rozmawia Paweł Luty.

 

Aleksander Z. Zioło – społecznik, analityk i szef zespołu Warsztatów Analiz Socjologicznych (www.warsztaty.org), gość programów publicystycznych: „Co z tą Polską?” (Polsat), „Debata” (TVP1), „Warto rozmawiać” (TVP2), „Miasto Kobiet” (TVN Style), „Kurier” (TVP3), „Tygodnik Polski" (TVP.Info), inicjator akcji „PilnujeMY Euro 2012”.


 

Po śmierci Andrzeja Leppera tabloidy spekulowały na temat różnych przyczyn jego zgonu, często odnosząc się do teorii spiskowych. Sądzisz, że media napędzają teorie spiskowe?

Myślę, że jest to dużo bardziej skomplikowane. Po pierwsze, Polacy nie wierzą władzy, nie wierzą w oficjalne komunikaty. Nie ma zaufania do państwa. Po drugie, śmierć Leppera była szokiem. Po trzecie, Andrzej Lepper był polskim wydaniem kariery „od pucybuta do milionera”, a bardziej od rolnika do bywalca salonów. Zaszła w nim wielka zmiana – od lidera protestów ulicznych w wyciągniętym swetrze do człowieka w garniturze o śniadej cerze. Trudno jest pogodzić się ze śmiercią osoby, która - co wynika z przekazu medialnego - była energiczna i silna.

Myślisz, że gdyby nie zainteresowanie mediów, to Andrzeja Leppera nie byłoby na polskiej scenie politycznej?

Media sprzedawały jego konkretny wizerunek. Nigdy nie rozmawiałem z Andrzejem Lepperem, więc trudno mi powiedzieć jaką był osobą. W mediach wyglądał na osobę z dużą charyzmą, werwą i siłą wewnętrzną – to było widać. Jako analityk mogę śmiało powiedzieć, że miał spore szanse dostać się do Senatu w nadchodzących wyborach ze swojego jednomandatowego postpegierowskiego okręgu, właśnie ze względu na siłę oddziaływania na wyborców.

A czy może nie jest jednak tak, że specyfika polskich mediów, ich tabloidyzacja, tania sensacyjność nie przyczyniły się do wzrostu popularności Andrzeja Leppera?

Narzekamy na media, na ich przekaz, jako inteligenci uważamy, że jest on za prosty, zbyt powierzchowny, ale nie edukujemy ludzi do odbioru mediów. W szkole podstawowej, w gimnazjum, w liceum nie uczymy krytycznego stosunku do informacji. Nie uczymy jak ją czytać i weryfikować. Pokutuje przeświadczenie, że jak coś pokazano to tak jest.

Dotyczy to szczególnie ludzi mniej wykształconych, ale nie tylko, ponieważ na studiach też jest tak, że studenci uczą się regułek na pamięć, wyklepują jakieś formułki, coraz mniej piszą, coraz mniej pytają i coraz częściej szukają odpowiedzi. Ludzie, którzy pytają nie są raczej premiowani, tylko raczej są sekowani. Nie uczymy odbioru mediów i stąd bierze się ich tabloidyzacja.

To samo dotyczy wszystkich mediów: prasy, radia, telewizji, internetu?

Informacje w internecie rozprzestrzeniają się błyskawicznie, lecz ludzie nie są nauczeni jak z nich korzystać. To nie jest tak, że można usiąść przed telewizorem, czy ekranem komputera i bezkrytycznie przyjmować wszystkie informacje. Trzeba znać instrukcję obsługi, a Polacy nie lubią ich czytać.

Z drugiej jednak strony, media są podstawowym źródłem czerpania wiedzy o świecie. Jeszcze 20 lat temu było tak, że wiedzę czerpało się głównie od rodziców, to oni stanowili przykład. Stało się inaczej, ponieważ wzrosło tempo życia i dzisiaj rodzice nie mają już czasu, np. na wspólną lekturę prasy z dziećmi i dyskusję o tym, co się przeczytało. Ludzie coraz mniej czytają. Dziś młodzi ludzie czerpią informacje z internetu i uczą jego obsługi swoich rodziców.

Oznacza to, że media mają dzisiaj władzę większą niż kiedykolwiek i mogą od początku do końca stworzyć i zniszczyć gotowy produkt polityczny, czy społeczny lub w znaczącym stopniu decydować o ludzkich wyborach?

Słyszałem ostatnio o badaniach dotyczących korzystania z internetu przez młodych i starszych ludzi. Zgadnij skąd starsi ludzie najczęściej czerpią wiedzę o internecie?

 

Czytaj dalej: TUTAJ

SDP
O mnie SDP

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości