SDP SDP
1054
BLOG

Piotr Legutko o śmierci gazet i Internecie

SDP SDP Rozmaitości Obserwuj notkę 1

Rozmowa dnia - 7 października

Z Piotrem Legutko o „śmierci gazet”, Internecie i „Dzienniku Polskim” rozmawia Błażej Torański

 
Piotr Legutko(rocznik 1960).Debiutował w „Tygodniku Powszechnym”. Współtworzył dziennik „Czas Krakowski”. Pracował w „Gościu Niedzielnym”, kierował „Nowym Państwem”. Autor licznych programów w TVP, przez lata związany z krakowskim ośrodkiem regionalnym. Od 2007 roku redaktor naczelny „Dziennika Polskiego”.

 

Na ostatnim zjeździe SDP wybrany do Zarządu Głównego Stowarzyszenia.
 
 
 
Nie masz problemów technicznych z obsługą poczty internetowej, jak - nie przymierzając – Rupert Murdoch?
 
Nie, nie mam żadnego problemu. Bardzo często korzystam z poczty i bez niej pewnie trudno by mi było się obejść.
 
Czy równocześnie nie rozstajesz się z iPhone’ em stale podłączonym z Internetem, jak wielu zachodnioeuropejskich dziennikarzy?
 
Nie mam iPoda ani iPhone’ a, ani żadnego tego typu gadżetu nie dlatego, że jestem im przeciwny, ale nie odczuwam potrzeby korzystania. Wystarczy mi laptop. Ale dostrzegam, że na rynek wchodzi nowe pokolenie dziennikarzy, którzy różnią się od mojego pokolenia wręcz fizycznie (śmiech). Przypominają skrzyżowanie człowieka z układem scalonym lub procesorem. Chodzi tu głównie o dziennikarzy newsowych, którzy cały czas pracują on line. A to jest możliwe, jeśli słuchawka tkwi w uchu, jest podgląd i dostęp nie tyle do portali, co do komunikatorów. Teraz często newsy pozyskuje się z Twittera lub Facebooka.
 
Czytelnicy od dawna migrują do mediów cyfrowych po bezpłatną i szybką informację. Ale czy nie za wcześnie odtrąbiłeś na łamach „Rzeczpospolitej” epitafium nad grobem prasy drukowanej?
 
Nie przyłączam się do poglądu Grzegorza Hajdarowicza, który ogłasza to na każdym kroku i robi z „Przekrojem”, który już dawno schował do Internetu. Papier umiera na naszych oczach. Czytam wyniki sprzedaży gazet i trudno nie zauważyć tendencji malejącej w tak szybkim tempie. Nie dotyczy to tylko jednej gazety w jednym kraju. Eksperci różnią się jedynie w datach. Jedni mówią o 2015, jeszcze inni o 2030 roku, ale niewątpliwie to się stanie.
 
Ale co? Gazety co najwyżej przestaną być dobrem powszechnym.
 
Myślę, że papierowe gazety całkowicie nie znikną, rzeczywiście staną się medium ekskluzywnym. To jest kwestia kulturowa. Moje pokolenie, a jestem pięćdziesięciolatkiem, do śmierci nie rozstanie się z papierem. W kontakcie z gazetą papierową odczuwam fizyczną przyjemność (śmiech). Poza tym jest ona dla mnie zdecydowanie łatwiejsza w obsłudze, w dotarciu do informacji. Epitafium jest pewnego rodzaju prowokacją intelektualną, bo sądzę, że takich czytelników jak ja jest jeszcze wielu. A mówiąc całkiem poważnie, myślę, że papier pozostanie na rynku jeszcze przez wiele lat.
 
Rynek prasowy w Europie w istocie stale się kurczy, ale wiadomości o śmierci gazet – jak u Marka Twaina – są przesadzone, gdyż tablety wcale tak dobrze się nie sprzedają i urządzenia elektroniczne nie są doskonałe.
 
Właśnie, zbyt szybko ogłoszono tryumf tabletu i to, że za chwile gazeta się tam przeprowadzi. Jest tu problem technologiczny, wojna Apple z Samsungiem, odmienne systemy. Inwazja tabletów jest blokowana z różnych powodów, ale niezależnie od tego wcale nie jest pewne, że ludzie się do tego przekonają. Na przykład chętniej korzysta się przy czytaniu ze smartphonów, są poręczniejsze. Zwycięstwo tabletu nie jest przesądzone. Niewykluczone, że za dwa, trzy lata producenci zaskoczą nas kolejnym gadżetem, który okaże się lepszy w czytaniu.
 
Czy gazety się odrodzą?
 
Rozmawiamy o nośnikach, bo samej gazecie, myślę, nic nie grozi. Powiem bez fałszywej skromności, że dziennikarze prasowi są fundamentem rynku mediów. Gdyby pewnego dnia wszystkie gazety zastrajkowały i przestały się ukazywać, we wszystkich telewizjach i na portalach internetowych zapanowałaby totalna panika. Ta zapaść nie dotknęłaby tak bardzo tylko radia, które jest kreatywne w pozyskiwaniu informacji. W tym sensie redakcje gazet są więc żywicielami tego „łańcucha pokarmowego” i stąd ich istnienie jeszcze przez długie lata jest niezagrożone.
 
Chcesz powiedzieć, że media elektroniczne - telewizje i portale - są jakby przeglądami prasy, ale one na tym zarabiają.
 
Tak, często tak jest. Gazety ich żywią i mają problem, aby ktoś za to zapłacił. Jest to zresztą problem fundamentalny. Bo wszyscy się zgadzają, że tablety – tak, gazety w Internecie też, ale nikt nie potrafi odpowiedzieć na pytanie: kto za to zapłaci.
 
Ludzie częściej wolą udzielać wywiadów do wydania papierowego, aniżeli dla portalu internetowego. Czy w „Dzienniku Polskim”, którym kierujesz, jest tak samo?
 
Nie, bo w „Dzienniku Polskim” nie ma takiego rozróżnienia. Wszyscy postrzegają nas jednak jako wydanie papierowe. I nasz portal – jeśli chodzi o kontent - jest niemal odwzorowaniem tego, co leży w kioskach. Wśród osób udzielających nam wywiadów nie ma więc takiego rozróżnienia.
 
Na czym więc zarabiacie w Internecie, skoro portal jest niemal kalką?
 
Tak jak wszyscy, głownie na treściach archiwalnych. Nie są to duże pieniądze, ale nie znam w Polsce tytułu, który by się z tego mógł utrzymać.  
 

CZYTAJ DALEJ: TUTAJ

SDP
O mnie SDP

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości