SDP SDP
169
BLOG

Rozmowa dnia z Andrzejem Poczobutem

SDP SDP Rozmaitości Obserwuj notkę 0

Rozmowa dnia - 14 grudnia

Z Andrzejem Poczobutem o poczuciu wolności i prasie opozycyjnej na Białorusi rozmawia Kajus Augustyniak

Andrzej Poczobut, ur. 16 kwietnia 1973, dziennikarz, publicysta i bloger, działacz mniejszości polskiej na Białorusi. Absolwent Wydziału Prawa Grodzieńskiego Uniwersytetu Państwowego. W latach 1999–2001 był wykładowcą prawa w Grodzieńskim Państwowym Koledżu Politechnicznym oraz w technikum prawa i biznesu. Następnie jako dziennikarz pracował m.in. w grodzieńskich gazetach „Pahonia”, „Dień”, „Miestnoje Wriemia”, „Głos znad Niemna” i ogólnokrajowym dzienniku niezależnym „Narodnaja Wola”. Pełnił funkcję redaktora naczelnego „Magazynu Polskiego na uchodźctwie” – czasopisma Związku Polskiego na Białorusi. Od 2006 roku jest korespondentem „Gazety Wyborczej” w Grodnie. Pełni obowiązki przewodniczącego Rady Naczelnej ZPB nieuznawanego przez władze w Mińsku. Wielokrotnie aresztowany i zatrzymywany. W lipcu 2011 skazany na 3 lata więzienia w zawieszeniu na dwa lata za „znieważenie Aleksandra Łukaszenki”. Laureat nagród dziennikarskich: im. Andrzeja Woyciechowskiego oraz MediaTory.

 



Otrzymuje Pan polskie nagrody dziennikarskie. Kim Pan bardziej się czuje: dziennikarzem czy polskim działaczem na Białorusi?

Zdecydowanie dziennikarzem. Tak się złożyło, że jestem też działaczem. Zdecydowały o tym wydarzenia 2005 roku. Byłem wtedy redaktorem naczelnym jednego z wydawanych przez Związek Polaków pism, który normalnie wychodziło i było legalnie rozprowadzane. Po przejęciu majątku i tytułów związkowych przez władze, zaczęliśmy wydawać podziemny „Magazyn Polski”, który jest rozprowadzany nielegalnie. Tworzyłem na Białorusi sieć kolportażu poprzez oddziały Związku Polaków. Ta działalność wynikła jednak z dziennikarstwa i ja czuję się przede wszystkim dziennikarzem. Jestem mocno związany ze Związkiem Polaków, ale to nie przekłada się na moją pracę, nie piszę o nim.

Czyli jest Pan działaczem Związku Polaków, ale dziennikarzem białoruskim, bo przecież nie pisze Pan tylko o Polakach, ale o problemach kraju, w którym Pan żyje?

Tak, piszę przede wszystkim o sytuacji na Białorusi, opisuję co się dzieje, piszę przede wszystkim o wydarzeniach politycznych, społecznych. Czasami rzeczywiście robię niusy o Polakach, gdy coś się dzieje, np. gdy były problemy z kartą Polaka. Jeśli jednak przeanalizować moje teksty, to przytłaczająca większość jest o sytuacji na Białorusi.

A czym by się Pan zajmował, o czym by Pan pisał, gdyby na Białorusi była normalna sytuacja?

W związkowej prasie dużo piszę o historii. Jestem jednym z ludzi, którzy badają historię podziemia polskiego na Grodzieńszczyźnie. Chodzi mi o akowskie i poakowskie podziemie, które według oficjalnych, białoruskich danych dotrwało na terenie Grodzieńszczyzny do 1954 roku. Lubię te tematy, chętnie piszę artykuły z historii Grodzieńszczyzny, czasami udaje mi się wydrukować coś większego o czasach stalinowskich. Jest taka głośna historia jednego z katolickich księży, którą odkryłem. Był on bardzo hołubiony przez białoruską władzę, został pierwszym katolickim księdzem odznaczonym przez Aleksandra Łukaszenkę, a okazało się, że ma za sobą bardzo straszną historię. Był agentem ministerstwa bezpieczeństwa na terenie Litwy i brał udział w mordach partyzantów litewskich. Litewska prokuratura poszukiwała go listem gończym.  Był oskarżany z artykułu o ludobójstwie o współudział w zamordowaniu pięćdziesięciu czterech osób. Pracowaliśmy nad tym tematem w kilka osób na Białorusi, na Litwie i w Polsce, tekst był opublikowany w „Dużym Formacie”. To jest to, co lubię robić, temat ciekawy, gdzie trzeba dojść do prawdy, poszukać, popracować.

Taka praca na pograniczu dziennikarstwa historycznego i śledczego…

Tak, to jest dla mnie najciekawsze, ale nie zawsze się udaje. Odbiorcy w Polsce czekają przede wszystkim na niusy, na informacje o wydarzeniach politycznych, o Aleksandrze Łukaszence i tak dalej. To jest ciekawe, ale ja najbardziej lubię tematy z pogranicza historii i współczesności.

W jednym z artykułów o Panu przeczytałem, że został Pan dziennikarzem, bo „chciał Pan być wolny”…

Dziennikarstwo pozwala człowiekowi być tam, gdzie dzieje się coś ciekawego, poznawać nowych ludzi, a z drugiej strony to nie jest praca urzędnicza, do której przychodzi się o ósmej, wychodzi się o czwartej i cały czas robi się to samo. To jest strasznie nudne. To jest właśnie zniewalające. A dziennikarstwo daje człowiekowi taką wolność, że człowiek sam szuka tematów, które są ciekawe przede wszystkim dla niego, ale później próbuje przekonać do nich kogoś innego, czytelników.

To poszukiwanie prawdy bywa niebezpieczne. Wielokrotnie był Pan aresztowany, ma Pan za sobą więzienie, wyrok skazujący, zakaz wyjeżdżania z Białorusi i zakaz zmieniania miejsca zamieszkania bez zgody władz, obowiązek meldowania się trzy razy w miesiącu, odebraną akredytację korespondenta zagranicznego. Czy coś pominąłem?

 

Czytaj dalej: www.sdp.pl/rozmowa-dnia-andrzej-poczobut

SDP
O mnie SDP

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości