SDP SDP
711
BLOG

Wstrętna tabloidyzacja - felieton Wiktora Świetlika

SDP SDP Rozmaitości Obserwuj notkę 4

...która uratowała dziewczynkę

Starsi uwielbiają narzekać na młodszych. Otóż dziennikarstwo w naszych czasach upadło. A ponieważ połowa osób używających z pogardą określenia „tabloidyzacja”, pojęcia tego nie rozumie, więc mawiają czasem, że mamy „tabloidyzację i kulturę obrazkową”. Na pierwszej stronie króluje trup, a nie ważna społeczna informacja, na przykład o tym, że minister Nowak otworzył kolejny odcinek autostrady. W dodatku media, szczególnie publicyści, są „upolitycznieni”.

 

Co prawda przed wojną, kiedy ponoć było nam najlepiej, pisano na przykład, że w nazwisku „Lusi Zarembianki zawarta była ponura wróżba” (Lusia została zarąbana siekierą). Przed wojną dzieci w Polsce i na całym świecie biegały z gazetami po ulicach wykrzykując głośno najkrwawsze tytuły z wydania. Dziennikarze z kolei byli otwarcie powiązani z obozami politycznymi i otwarcie wyrażali sympatie. Tak jak popierający przewrót majowy i Piłsudskiego „Cat” Mackiewicz. Tak jak bezkompromisowi endecy Nowaczyński i Stroński, i jak Skamandryci z „Wiadomości Literackich” podlizujący się Sanacji. No ale skoro i przed wojną była i ta  tabloidyzacja, i agresja, i pomieszanie informacji z komentarzem, to może idealnie było w PRL-u?

Wówczas faktycznie było najlepiej. Okrucieństwa w mediach nawet jeśli już, to dotyczyły Zachodu. Była masa tematyki społecznej i gospodarczej. Dobre informacje górowały nad złymi, a część dziennikarzy pracowała za dwóch, bo w dzień pisali teksty, a po nocach raporty dla oficera prowadzącego.

Jako młokos, który „Ryśka” Kapuścińskiego (facet musiał mieć dziesiątki tysięcy znajomych, bo prawie wszyscy po pięćdziesiątce twierdzą, że był ich kumplem i byli z nim po imieniu) nie widział na żywo na oczy, który zawsze wolał „Wprost” od nudnej „Polityki”, i „Super Express” od „Wyborczej”, nie potrafię do końca docenić czasów kiedy tak świetnie rozwijały się gatunki dziennikarskie, a zarazem potępić obecnych. Nie podoba mi się dziś wiele rzeczy, o których często tu piszę, ale akurat ta straszna „tabloidyzacja” jakoś mnie nie przeraża. Co więcej, śmiem twierdzić, że często owocuje dobrymi efektami (choć często i złymi, podobnie jak jednymi i drugimi owocować może użycie siekiery albo konsumpcja tatara). Otóż sądzę, że gdyby nie medialna wrzawa wokoło rzekomego porwania Madzi z Sosnowca, policja tak prowadziłaby śledztwo, że wciąż by szukała żywej dziewczynki.

Co więcej, śmiem twierdzić, że z dużą dozą prawdopodobieństwa, to właśnie tabloidyzacja, ta wstrętna kultura obrazkowa, ta pogoń za sensacją, granie na emocjach, uratowało życie jedenastoletniej Julii. Czego mógł przestraszyć się porywacz? Analizy wykrywalności przestępstw Komendy Wojewódzkiej w Łodzi? Raczej przestraszył się tego, że jest bohaterem wszystkich serwisów informacyjnych. Że porwanej dziewczynki szuka cała Polska. Być może było inaczej, zdaje się, że podejrzany leczył się psychiatrycznie, ale teraz każdy kolejny facet, który będzie zastanawiał się nad porwaniem dziecka, będzie musiał uwzględnić, że stanie się wrogiem publicznym numer jeden. Dlaczego? Przez emocje społeczne, które wywołają media. Dlaczego je wywołają? Dla oglądalności, czyli dla pieniędzy. Zapewne nie robią tego z altruizmu. Ale mówiąc szczerze, wyobraźcie sobie, że jesteście na stole operacyjnym i macie do wyboru dwóch chirurgów. Jeden pracuje dla kasy, ale wiadomo, że tnie z precyzją lasera. Drugi kieruje się tylko misją, dobrem pacjenta, ale ręce mu latają jak galareta. Którego byście wybrali?

Nie wiem co na to wszystko powiedzieliby znajomi „Ryśka”. Ale, szczerze mówiąc, niewiele mnie to obchodzi. 

Wiktor Świetlik, 24 marca, 2012       

        

 

SDP
O mnie SDP

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości