SDP SDP
954
BLOG

Prowokacja Pawła Mitera – analiza Marka Palczewskiego

SDP SDP Rozmaitości Obserwuj notkę 2

Jako jeden z kilku polskich medioznawców, którzy zajmowali się prowokacją dziennikarską od strony etycznej i prawnej, pozwolę sobie zabrać głos w dyskusji na temat prowokacji Pawła Mitera.

 

        I. Definicja i przykłady.

Zacznę od definicji prowokacji dziennikarskiej:

prowokacja jest działaniem podjętym przez nadawcę komunikatu (grupę lub osobę) w celu wymuszenia na odbiorcy określonego działania, które będzie dla niego niekorzystne i udowodni popełnienie przestępstwa, nadużycie władzy, patologię lub inne społecznie naganne zachowania i czyny. Chodzi o potwierdzenie przypuszczeń, dotyczących jakiegoś stanu rzeczy lub uzyskanie przekonujących, niezbitych dowodów winy negatywnych bohaterów dziennikarskiej opowieści.

Działanie dziennikarza jest ukierunkowane na odkrycie prawdy i zakłada domniemanie winy, przypisywane potencjalnej „ofierze” dziennikarskiej prowokacji. Dla wielu prowokacja jest to sposób (często jedyny) na ujawnienie korupcji i łamanie prawa, a czasem na ośmieszenie urzędników czy ministrów.

Prowokacją jest przeprowadzana m.in. za pomocą takich środków jak:  udawanie, podszywanie się pod drugą osobę, zmiana tożsamości, przebieranka (Walraff w Niemczech, Thompson w USA), fałszowanie świadectw, stosowanie pułapek i tak zwanych sting-operation (czyli operacji żądło – np. zakłada się fikcyjny bar, przedsiębiorstwo, w celu wykrycia korupcji urzędników), użycie podsłuchów i ukrytej kamery w celu nagrania prowokowanej sytuacji, itp.

W Stanach Zjednoczonych metodę prowokacji stosowano wielokrotnie z dobrym skutkiem . Pierwszą, najbardziej znaną była prowokacja Nellie Bly w 1887 roku. Dziennikarka, udając psychicznie chorą, dostała się do Blackwell’s Island Asylum i opisała przypadki bicia, poniżania, głodzenia i przetrzymywania pacjentów w warunkach niespełniających podstawowych standardów sanitarnych. Trzydzieści lat później podobną prowokację przeprowadził Doug Struck z Baltimore Sun. W 1971 roku Beniamin H. Bagdikian dostał się do więzienia o zaostrzonym rygorze, gdzie udawał groźnego mordercę. Warunki więzienne opisał w cyklu The Shame of Prison.  Artykuły doprowadziły do reformy więziennictwa w Pensylwanii.

Przy okazji warto zwrócić uwagę, że przedstawione wyżej prowokacje odbywały się zawsze za wiedzą i zgodą przełożonych, prawników, a niekiedy również za wiedzą prokuratury i tajnej policji (jak np. w przypadku Bagdikiana czy dziennikarzy z Chicago).

 W latach 90-tych metoda prowokacji była coraz częściej wykorzystywana przez telewizje. W 1992 roku stacja ABC pokazała w programie Prime Time Live nagrany ukrytą kamerą reportaż o sieci sklepów Food Lion. Reportaż ujawniał, że pracownicy firmy odświeżali stare mięso i zmieniali datę ważności przeterminowanych wyrobów. Po publikacji reportażu władze firmy oskarżyły ABC o naruszenie prywatności i oszustwo przy składaniu aplikacji o pracę, albowiem dziennikarze podali fałszywe dane. W procesach sądowych najpierw stację skazano na zapłacenie 5,5 mln dolarów kary, ale ostatecznie uznano, iż motywem działania dziennikarzy był ważny interes społeczny i karę zmniejszono do 2 dolarów grzywny.  W siedem lat później (w 1999 r.) w programie CBS News 60 Minutes II pokazany został reportaż Unsafe Haven, w którym za pomocą ukrytej kamery i mikrofonu obnażono skandaliczne traktowanie pacjentów w szpitalach Charter Behavioral Health System. Na skutek emisji programu i oburzenia społecznego zamknięto 50 placówek tej sieci.

W Polsce prowokacja dziennikarska jako metoda zbierania informacji zaczęła na większą skalę pojawiać się w latach 90-tych XX wieku. Do najgłośniejszych spraw należały: prowokacje Super Expressu (zakup trotylu na Okęciu), udawanie Francuza przez dziennikarza SE, podróbka pasteli Starowieyskiego (reportaż „Zjawa” Jarosława Jabrzyka i Wojciecha Cieśli), czy posługiwanie się fałszywym dowodem osobistym przez Grzegorza Kuczka (TVN). Alicji Kos (TVN) nagrała proceder odświeżania wędlin a Mirosław Majeran (Polsat) i  Jacek Błaszczyk (Wprost)  przeprowadzili prowokację, dzięki której CBŚ zlikwidowało siatkę pedofilską.Warto tez wspomnieć o prowokacji, która została przeprowadzona przeszło 6 lat temu 7 lutego 2006 roku. Dziennikarz Faktu podając się za asystenta ojca Tadeusza Rydzyka zadzwonił do sekretariatu ministerstwa rolnictwa i poprosił o samochód, jako zastępstwo dla tego, który nagle rzekomo się zepsuł. Samochód został natychmiast wysłany, a przy wyborze samochodu asystował sam minister Krzysztof Jurgiel. Grupa posłów LPR uznała wówczas, że dziennikarz znieważył i naruszył godność ministra RP (czyn zabroniony z art. 226 kk.) Z kolei „Nasz Dziennik” zarzucił dziennikarzowi Faktu złamanie prawa (art. 24 kk. mówiący o podżeganiu w celu skierowania postępowania karnego przeciwko innej osobie.)

 

        II. Kodeksy etyczne o prowokacji.

 

Co mówią o prowokacji dziennikarskiej kodeksy etyki dziennikarskiej?

Sytuacje, czy też raczej ogólne warunki użycia opisywanych metod usiłuje sprecyzować kodeks etyki dziennikarskiej Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich (SDP). Punkt 5 (rozdział Zbieranie i opracowanie materiałów) kodeksu stwierdza: „W zbieraniu materiałów nie wolno posługiwać się metodami sprzecznymi z prawem, nagannymi etycznie; ukryta kamera i mikrofon czy podsłuch są dopuszczalne wyłącznie w przypadku dziennikarstwa śledczego, tj. tropienia w imię dobra publicznego – za wiedzą i zgodą przełożonych – zbrodni, korupcji czy nadużycia władzy”.

W dokumencie Zasady etyki dziennikarskiej w Telewizji Polskiej SA czytamy: „Niedopuszczalne jest posługiwanie się metodami moralnie nagannymi, takimi jak: wprowadzanie rozmówcy w błąd, podszywanie się pod inne osoby, ukrywanie rzeczywistego charakteru nagrywanej rozmowy, a także molestowanie i zastraszanie[…]. Jedyny wyjątek może stanowić działanie w imię wyższego interesu publicznego, gdy uzyskanie ważnej informacji w inny sposób jest niemożliwe, a sprawa wymaga jej potwierdzenia lub zaprzeczenia. Może to mieć miejsce w przypadku tropienia przestępstwa, oszustwa, nadużycia władzy. Zawsze jednak o takim zamiarze należy wcześniej uprzedzić przełożonego i uzyskać jego zgodę […]. Posługiwanie się ukrytą kamerą lub ukrytym mikrofonem może być również uzasadnione jedynie działaniem w interesie publicznym i to tylko za wiedzą i zgodą przełożonego”.

Autor niniejszego artykułu wyraża przekonanie, zgodne z zaleceniami kodeksu SDP, że prowokacje dziennikarska powinno się przede wszystkim w ramach dziennikarstwa śledczego. Podsumowując dotychczasowe rozważania należy stwierdzić, że zgodnie z przyjętymi zasadami prowokacja nigdy nie powinna być punktem wyjścia dla śledztwa dziennikarskiego, a raczej punktem zwrotnym lub ostatnim posunięciem i ostatecznym dowodem, potwierdzającym wcześniejsze domysły i przypuszczenia. Wiążą się z tym określone reguły postępowania. Prowokację można stosować, gdy:

1. Prowadzone śledztwo wskazuje na winnego, a dziennikarzowi brakuje dowodów winy.

2. Prowokacja może potwierdzić nasze przypuszczenia.

3. Dzięki niej odkrywamy prawdę.

4. Jest środkiem ostatecznym, „ostatnią deska ratunku”.

5. W inny sposób nie możemy uzyskać tych samych informacji.

6. Jest stosowana w imię ważnego interesu społecznego i wyłącznie ze szlachetnych pobudek.

7. Suma zysków/ korzyści przeważa sumę strat,  jakie ewentualnie poniesiemy w wyniku dziennikarskiego działania.

8. Przeprowadzona prowokacja zostanie ujawniona odbiorcy i stanie się częścią relacji dziennikarskiej.

9. Prowokacja może być zaaranżowana wyłącznie za wiedzą i zgodą przełożonych.

10. Wywołuje ona określone reakcje i zdarzenia, które i tak miałyby miejsce, czyli jest zgodna z rzeczywistym biegiem wydarzeń i nie kreuje rzeczywistości.

 

        III. Prowokacja Pawła Mitera.

 

W czasie przeprowadzonej przez Mitera prowokacji sędzia, prezes sądu okręgowego Ryszard Milewski konsultował termin rozprawy i inne decyzje z przedstawicielem kancelarii premiera. Rozmowa podważa niezawisłość sędziego, który zapewnia, że ma odpowiednich, zaufanych ludzi w Gdańsku, którzy mogą być sędziami w omawianej sprawie. Nie będę szczegółowo opisywał rozmowy, bo jest ona szeroko znana, komentowana, i jej zapis znajduje się w internecie. Skupię się tylko na krótkiej analizie tej prowokacji w świetle przedstawionych wyżej punktów.

Ad. 1. Dziennikarz założył, że sędzia może nie być w przedmiotowej sprawie niezależny i niezawisły.

Ad. 2. Prowokacja potwierdziła te przypuszczenia.

Ad. 3. Dzięki niej odkryliśmy prawdę o miękkości czy plastyczności sędziego, który powinien reprezentować interes publiczny a nie rządowy.

Ad. 4. Nie wiem czy była środkiem ostatecznym. Okazała się jednak środkiem skutecznym, odsłaniającym z pewnością mechanizmy „obowiązujące” nie tylko w tej sprawie.

Ad. 5. Czy w inny sposób można było uzyskać te informacje, tę wiedzę? Moim zdaniem nie, przynajmniej nie na tym etapie, co wynika choćby z rozmowy i wzajemnego zapewnienia się przez rozmówców o trzymaniu poczynionych ustaleń w tajemnicy przed prasą.

Ad. 6. oraz 7. Trudno dywagować o pobudkach, ale na pewno prowokacja została przeprowadzona w imię ważnego interesu społecznego i przyniosła korzyść społeczną.

Ad. 8. Została ujawniona odbiorcy i częściowo odsłonięte jej kulisy.

Ad. 9. Prawdopodobnie nie była zaaranżowana za zgodą i wiedzą przełożonych, bo Miter nie jest zawodowym dziennikarzem, a raczej dziennikarzem obywatelskim, działającym poza redakcyjnymi strukturami i to on prawdopodobnie zgłosił się do GPC . Nawet jeśli później konsultował nagranie rozmowy z gazetą, to nie może być to argumentem podważającym jego wiarygodność.

Ad. 10. Nie ma znaczenia to, że kancelaria premiera mogłaby NIE ZWRÓCIĆ SIĘ do sędziego Milewskiego w takiej formie jak to uczynił Miter. Ważna jest dyspozycyjność sędziego do takiego zachowania, co kompromituje go jako piastującego funkcję prezesa Sądu Okręgowego.

Nie ma również – moim zdaniem – znaczenia fakt, że treść rozmowy została ujawniona przez GPC, a nie np. przez Rzeczpospolitą, Wprost, GW, czy Newsweek. Miter poszedł tam, gdzie spodziewał się życzliwego przyjęcia. I nie ma znaczenia, że treść rozmowy opublikowała gazeta niechętna rządowi i propisowska. Prowokacja służy opozycji, ale przede wszystkim służy społeczeństwu i praworządności w Polsce. Nie była co prawda ta prowokacja częścią jakiegoś jednostkowego i dłuższego śledztwa dziennikarskiego, ale można ją uznać za integralny element całościowego „śledztwa” prowadzonego przez środowisko dziennikarskie wobec Amber Gold.

ABW stawia dziennikarzowi zarzuty powoływania się na wpływy (art. 230, par. 1 k.k.) i fałszowania dokumentów (art. 270, par. 1 k.k.). Nie jestem prawnikiem, żeby oceniać ich siłę, ale...ten pierwszy byłby zasadny, gdyby Miter obiecywał sędziemu "załatwienie sprawy w zamian za korzyść majatkową lub osobistą albo jej obietnicę". Czego chciał Miter za "załatwienie" spotkania z premierem? Ciekawe, jaki argument poda ABW.

Summa summarum: prowokacja Pawła Mitera mimo, iż nie spełnia niekórych warunków uzasadnionej prowokacji, zasługuje na uznanie ze względu na korzyści społeczne (i być może polityczne) jakie przyniesie w dłuższej perspektywie. Być może m.in. wpłynie pośrednio na kondycję przynajmniej niektórych sędziów, którzy dotychczas kwestie niezawisłości wobec organów innych władz traktowali instrumentalnie i konformistycznie.

 

 

Marek Palczewski

Autor jest medioznawcą, pracownikiem Katedry Dziennikarstwa SWPS w Warszawie

19/09/2012

 

Cały artykuł czytaj na: SDP.PL

SDP
O mnie SDP

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości