SDP SDP
500
BLOG

Sąd wyrówna rachunki krzywd – felieton Piotra Legutki

SDP SDP Rozmaitości Obserwuj notkę 1

Cezary Łazarewicz pozwał SDP. „Każdy ma prawo oceniać mój tekst, ale nikt nie ma prawa uwłaczać mojej godności” – powiedział Wirtualnym Mediom nominowany do „Hieny Roku”. Prawo uwłaczania innym Łazarewicz rezerwuje dla siebie, bowiem wylał już na SDP w ostatnich tygodniach wiele wiader pomyj. Teraz uznał, że pozwie zarząd Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich, idąc tym samym w ślady Przemysława Orcholskiego. Laureat Hieny z 2003 także postawił sobie za punkt honoru zmuszenie (przy użyciu wszelkich dostępnych środków) zarządu SDP, by ten „odszczekał” publicznie swoją ocenę jego utworu.

News o pozwie zainteresował nie tylko branżowe media. Bez komentarzy (poza rytualną porcją obelg od pozywającego). A przecież to temat ciekawy sam w sobie: jakie motywy przyświecają dziennikarzowi pozywającemu stowarzyszenie dziennikarzy? Co w ten sposób chce osiągnąć? 

Oczywiście żyjemy w czasach, gdy dziennikarze z dziennikarzami coraz częściej dyskutują przez adwokatów, ktoś powie – czas przywyknąć. Tylko dokąd zmierzamy – jako środowisko – odwołując się w kwestiach opinii, w sprawach etycznych i warsztatowych do oceny sądów? To nie jest pytanie do pozywającego (który SDP nie uważa za stowarzyszenie twórcze, ale „przybudówkę jednej z partii”), tylko do dziennikarzy piszących o całej sprawie. Czy nie uważacie, że spory między nami powinny się rozgrywać na zupełnie innym poziomie? Że gdy dyskutuje się o warsztacie, etyce, standardach to nie za pomocą adwokatów i nie na sali rozpraw?

Pokusa oczywiście jest duża. W końcu sąd może coś nakazać, wesprzeć swoim autorytetem opinię pozywającego. Ale czy po odczytaniu sentencji wyroku, jak za dotknięciem różdżki czarodziejskiej zmieni się opinia – na przykład - zarządu SDP o tekście „Ojciec braci”? Albo opinia pozywającego (jeśli przegra)? Bądźmy poważni. Każdy pozostanie przy swoim zdaniu.

Jako powód, dla którego kieruje się dziś pozwy w podobnych sprawach pada często argument prawdy. „Niech sąd rozstrzygnie jak było naprawdę”.  Czy w kwestii smaku, przyzwoitości, kultury – też ma to robić? Nominacja do Hieny dotyczy naruszeń standardów dziennikarskich właśnie w tej dziedzinie.  Zdaniem nominujących autor posunął się za daleko wchodząc w czyjąś prywatność. O jeden most. Spór może się – i powinien - toczyć tylko o to. I nie między SDP a Łazarewiczem (z udziałem adwokatów), lecz wewnątrz środowiska, o ile oczywiście ktoś uważa, że nominacja jest trafiona kulą w płot, bo już obowiązują nowe standardy i tak pisać można. 

Sęk w tym, że nie wiemy, czy ktoś tak uważa. Press zatytułował swoją notatkę: „Dostał hienę bo napisał o Kaczyńskich”. Sam Łazarewicz ujawnia: „Nie pisałem tekstu na kolanach i to uznano za błąd”. Być może gdzieś tak uznano, ale nie podczas dyskusji w gronie ZG SDP. Nie przewidywaliśmy tego, ale okazało się, że o głębokości kryzysu etyki naszego zawodu więcej mówi to, jak pisze się o nominacji niż sama nominacja. Mamy tu pełną listę przypadłości: przypisywanie wyłącznie intencji politycznych (okładanie PiS-em),  pogłębianie okopów (listy otwarte, protesty zamiast dyskusji), wreszcie pozwy sądowe.  Nikt nie przejawia gotowości do rozmowy o etyce, o standardach. Czyli nie o tym, co jest łamaniem prawa, a co nie (koń jaki jest każdy widzi) a raczej o tym, co wypada, a czego się nie powinno robić, jeśli chcemy szanować siebie nawzajem i nie zrezygnowaliśmy z tego, by szanowali nas czytelnicy.

Warto przy okazji kolejnych newsów w sprawie Łazarewicz vs SDP i na ten aspekt zwrócić uwagę.

 

Piotr Legutko

 

SDP
O mnie SDP

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości